Siostra Justyna Felicjanka – Regina Sienicka o sobie.
Moje narodziny 26.05.1939 r.
Lata dziecięce – wojna
Szkoła Podstawowa i Średnia
Dorosła panna.
Decyzja – Ojciec Honoriusz
Warszawa – felicjanki
Organistka
Katechetka
Poetka
Życie duchowe.
26.05.1939 r Urodziłam się w Zesłanie Ducha Świętego
Na Podlasiu w maleńkiej wiosce – Markowo - Wielkie
koło Hodyszewa – Królowej Pojednania
Jako siódme dziecko Państwa Sienickich. Władysława i Józefy.
Na chrzcie otrzymałam imię – Regina
W bajkach pragnęłam odgrywać zawsze rolę księżniczki.
Wojna
Piękny czas, lat małego dziecka.
Jakoby pamiętam od kołyski.
Jednak najbardziej przeżycia z czasu wojny
Był już 1944 – 1945 r. - wojna
Nasza posiadłość znalazła się w środku frontu
Na posesji budowa dużego domu
W jego wnętrzu Tatuś wykopał schron
Nasi „wybawiciele” – Sowieci
Wypędzili nas z tej kryjówki
Cała rodzina - osiem osób znalazła się na polu
w środku frontu
Była noc – na niebie widać było tylko ogień
Padał deszcz
Mama z dziesiątków przygotowała schronienie
Dla siebie i dwu maleńkich córek Zosi i Reginki
Tatuś ze starszymi był po drugiej stronie drogi
Licząc na to że może ktoś się uratuje.
naszym schronem - dojrzewające zboże
a Maryja Pani Hodyszewska kierowała kulami
które padały w ślad za nami.
Wszyscy wrócili do domu cali i zdrowi
Sowieci, na szczęście, zostawili krowy i konie
Wszystkie inne zapasy odnaleźli i zabrali.
Wraz z dobytkiem - skryliśmy się w lasach
Tu było już bezpieczniej
Dobrzy ludzie - przez których miejscowości
Nie przechodził front - nas przygarnęli.
Teraz tak bardzo przypomina mi się Ukraina
Święty Boże Święty Mocny Święty Nieśmiertelny
Zmiłuj się nad nami. Zmiłuj się nad nami
Uwielbiam Cię Panie za wiele jeszcze piękna
Jak oddanie się Niepokalanemu Sercu Maryi
Przez Ojca św. Franciszka całego świata
Rosji i Ukrainy
Ja poświęciłam Tobie Maryjo Polskę Rodzinę
Siebie samą
Wszystko co było jest teraz i to co jeszcze będzie
To tyle – Kocham Cię Maryjo
Trzymam Twą rękę i tak pragnę wejść do mieszkania
Jakie przygotował mi Najlepszy Ojciec
Pierwsze lata życia pośród przyrody i licznej rodziny.
Mimo niedostatku przynosiło wiele radości i chęć do zdobywania wiedzy. Spełniając życzenie dumnych rodziców. /szlachta zaściankowa/
Po Dwu latach w Liceum Pedagogicznym musiałam wrócić do domu.
Rozpoczęłam naukę zawodu krawieckiego u swojego najstarszego brata
Franciszka i pomagałam w gospodarstwie.
W domu bardzo trudne warunki.
System Komunistyczny zabierał wszelkie dochody na podatki.
Nieustanny wyzysk - t. z. kułaków. Braci zabrano do wojska.
Tatuś po odbytym więzieniu niemieckim oraz ranny w czasie działań wojennych. Żołnierz 1920 r. Nie miał zdrowia, aby pracować na tak dużym jak na ówczesne czasy - gospodarstwie.
Po śmierci Ojca, wszelkie dobra zostały podzielone między dwu braci.
Ja spokojnie mogłam realizować swoje marzenia.
Podczas misji w Parafii /Domanowo/ odbyłam rozmowę z O. Honoriuszem - kapucynem - zgłosiłam się do klasztoru SS. Felicjanek w Warszawie.
Początki życia zakonnego w którym otrzymałam imię, siostra Maria Justyna, były dla mnie trudne. Rozpoczęłam pracę nad pozbyciem się wielu nabytych niedoskonałości. Nie było to łatwe. Teraz wiem, że Pan naprawdę chciał, abym została siostrą.
Tak - to Najwyższy zdecydował.
Nikt ani nic nie miało sił, aby stać na przeszkodzie.
On i tylko On.
Niech Jego Imię będzie uwielbione.
Ja pewnie nie zasługiwałam.
Jednak mimo braków.
Nigdy nie chciałam być kim innym.
Bardzo przeżywałam swoje niedoskonałości.
Każdej prawie nocy, przez wiele lat miałam sen.
Jak usuwają mnie z klasztoru.
Wychodząc, na pożegnanie, całowałam mury.
Budziłam się zalana łzami.
Jedyną osobą jaka stawała w mojej obronie
była Siostra Cherubina – mistrzyni nowicjatu
Nie tylko zostałam w klasztorze, ale otrzymałam wile łask.
Spełniły się moje pragnienia o których tylko marzyłam.
Skończyłam maturę. Czteroletnie Studium Muzyczne w Aninie.
Prowadzone przez SS. Rodziny Maryi dwa lata - Studium Życia Wewnętrznego. Zostałam organistką i katechetką.
Jako organistka pracowałam: w Otwocku, w kaplicy Domu Prowincjalnego, w Parafii św. Feliksa, w Lubartowie, w Bamimoście,
w Gryfinie. Tu zmieniono mi pracę i zostałam tylko katechetką.
To był trudny dla mnie moment. Przyjaciele, jak się okazało, byli nieprzyjaciółmi. Zaczęłam uczyć religii, dzieci i młodzież’
nie tylko szkolną, ale i pracującą w Gryfinie, w Rzgowie, w Warszawie: na Syreny, Deotemy i w Ceranowie. Praca organistowska jak i katechetyczna. Odbywała się w bardzo trudnych warunkach.
Zimne kościoły. Salki katechetyczne w piwnicach z ogromną ilością dzieci. Ale udało się. Po trzydziestu pięciu latach pracy, już w wolnej Polsce. Poszłam na emeryturę.
Dalsze wspomnienia z życia s. Justyny proszę czytać w załączniku.
Zarząd Zrzeszenia dziękuje Siostrze za współprace . Życzymy wiele zdrowia i wspaniałej weny twórczej.
Alina Szymczyk Prezes
.